Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biedne dziewczę zrozumieć nie zdoła,
Że jest wyższa nad miłość potęga;
Że głos smutny, głos grobów anioła,
W jej objęciach go jeszcze dosięga:
Więc się skarży jak dziecię pieszczone:
— „O niedobry, jak mnie możesz smucić!
„Twoje słowa mnie ranią szalone,
„Nie mów, że chcesz mnie rzucić!

„Cóż mieć możesz na ziemi droższego
„Nad mą miłość?.. Gdy ta cię nie wstrzyma —
„Idź...” Tu głosu zabrakło drżącego,
I spojrzała smutnemi oczyma:
— „Patrz, me serce omdlewa mi w łonie,
„Łez mi braknie i w oczach mi ciemno...
„Masz tam ginąć gdzie w dalekiej stronie,
„To umrzej razem ze mną!

„Tak, o dobrze! Nie będę po tobie
„Więcej płakać, ni gorzko się smucić;
„Ale razem w jednym spoczniem grobie, —
„I nie będziesz już mnie mógł porzucić!
„Wieczność całą prześnimy tak błogo,
„I przebaczy nam Bóg miłosierny!..
„Ja prócz ciebie nie mam tu nikogo:
„A ty idziesz, niewierny!?