Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O nie tak, piękna ma! nie w arenie
Ku czci Cezarów jak niewolnik padać,
Ale się w węże strój i w płomienie
I idź sumienie narodów spowiadać;
Gorgony twarzą świeć zbrodniom w oczy,
Aż każda głazem pod nogi się stoczy!

Przez ludów ciężki znój i przez mękę
Plemion dławionych wężem Laokona
Ludowi swemu ty podaj rękę
I w przyszłe wieki pchnij się uwielbiona
I ofiarnicą bądź! — dla przyszłości...
Znacząc krwią duchy wydarte nicości.

Niech pokolenie to gruzem legnie
U wielkich natchnień dziejowych ołtarza!
Bo anioł, Polsko, twój — dalej biegnie
I szalę świata ku niebu przeważa,
I depcząc purpur tych krwawe szmaty,
Wolności ludom sypie złote kwiaty!