Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zy i ziemia sypały się z pod kopyt konia.... on jeden tylko między wszystkimi hucułami wzdłuż brzegów Czeremoszu, mógł tak nieopatrznie pędzić po nad przepaścią, on jeden tylko miał tak twarde serce i duszę tak nieulęknioną.
— Temu ręka nie zadrzy! — szepnęła w duszy i zatopiła oczy w postaci dzielnego jeźdzca.
Za chwilę osadził konia przed wrotami i pospiesznie zeskoczył z siodła. Kary mierzyn na litość zasługiwał. Ze spienionych boków lał się pot zmieszany z krwią, widoczne były ślady strasznego drucianego nahaja, łopatki i brzuch miał pokrajane jak razami ostrego noża; z pokaleczonych, podrapanych nóg spływały gęste krople krwi; oddechu schwycić nie mógł, a oczy krwią mu zabiegły.... Gdy jeździec zeskoczył z wierzchowca, to koń tylko jęknął i jak martwy powalił się na ziemię....