Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ci radę dadzą.... Sprowadzę ci Rinę cygankę może uroki ci odpędzi... Słuchaj! powiedz Mariko! Grosza na wróżby nie pożałuję.
— Nie! Mówię wam gazdo — odrzekła z wyraźną niecierpliwością — że nic mi nie jest; wiatr górny mnie owiał i zimno mi się zrobiło... Zresztą — dodała po chwili — gdyby mi nie było lepiej, to za Riną poszlę.
On słuchając tych słów, ubierał się pospiesznie.... Z wielkiej glinianej misy czerpał wodę, umył nią twarz i ręce, później ubrał szerokie szafirowe szarawary, na nogi obuł sznurowane łapcie, przepasał się szerokim bronzami nabijanym, skórzanym pasem, na ramiona zarzucił czarną gunię.... i był gotów.
— Chciałem dziś na połoniny pojechać — rzekł uspokojonym już trochę głosem — do czeladzi i chudoby się dowiedzieć.... boję się jednak tak cię zostawić... słabą.
— Jedźcie! jedźcie Andriju! — zawołała pospiesznie, a w głosie jej zabrzmiała