że to zapytanie, które w obecności Van-Dicka było konieczne, zakrawało na żart niegodny.
— Bardzo dobrze mój panie, dziękuję, odpowiedziała sucho Eufrozyna.
— A! teraz poznaje dla czegoś kazała pozasuwać firanki, kokietko, rzekł Van-Dick, śmiejąc się i siadając na przeciw żony, bo dziś jesteś cała czerwona.
Na to pani Van-Dick jeszcze bardziéj się zaczerwieniła, a Tristan ukradkiem rzuciwszy na nią spojrzenie, zobaczył, że z gniewu łza zabłysła w jéj oczach.
Tę łzę drogo kiedyś opłacę, pomyślał Tristan.
— Sądził by kto żeś płakała, mówił daléj Van-Dick, z tą pewnością małżonków, którzy lubią sprzeciwiać się swym żonom, tłumacząc się, że maja do tego prawo.
Pani Van-Dick nic na to nie odpowiedziała; Tristan tylko zobaczył, że łza poprzednio ukazująca się, już miała upaść, a mając litość nad tą biedną kobietą, rzekł:
— Pani jesteś cierpiącą.
— Tej nocy nie była cierpiącą, wtrącił Van-Dick; jakiś szał do muzyki opanował cię droga przyjaciółko!
Pani Van-Dick zrobiła wysilenie, ale napróżno.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1181
Wygląd
Ta strona została przepisana.