powiew zimy, a nieotwierającym się, jak na pierwszy blask błękitnego wiosennego nieba, podobne do tych kwiatów mających korzeń w błotnistéj kałuży, których głowa zawsze obraca się za słońcem, prosząc go o promień a wzajem oddając mu zapach. Częstokroć w lecie, nic radośniejszego jak te okna, które wydziedziczone ze wszystkich darów ziemi, pierwsze zabierają to co daje niebo, i kochane od Wszechmocnego za swoje ubóstwo, więcéj mają słońca wśród jasnych dni, niż śniegu podczas szarych.
Widzimy, jak zapomniane i pogardzane od przechodzących, otwierają się, aby na powietrze wystawić kilka doniczek ze stokrocią, różą lub lakiem, które w wigilją zakupione, kwitną obok majtek dziecinnych, na strój niedzielny przygotowanych, a słońce codzienny gość i przyjaciel, rozwija jedne, suszy drugie.
Otóż, co widzi próżnujący przechodzień i dumający poeta.
Lecz gdyby zbliżył się daléj, gdyby od okna udał się do pokoju, gdyby ze snu przeszedł do rzeczywistości, znalazłby tam często, tak latem jak zimą, odbłysk ciemny i smutny, jak wiatr północny; bo za tém oknem ozłoconem
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/10
Wygląd
Ta strona została skorygowana.