Przypomniała sobie powieść arabską, w której mówią, że geniusz uwięziony w naczyniu miedzianem, przyrzekał zbogacić tego, ktoby go uwolnił; następnie, znudzony czekaniem, zaprzysięgał śmierć temu, ktokolwiekby podniósł wieko naczynia.
I Katarzyna była taką.
Najprzód zamierzała odpłacić grzecznością, ktokolwiekby wyszedł na przeciw niej.
Następnie, zamierzała wywrzeć gniew cały na tego, kto się pierwszy pojawi.
Bussy ukazał się przy bramie i spojrzał niepewnym wzrokiem.
— Kto idzie? — zawołał.
Katarzyna spodziewała się oznak uszanowania a dworzanie patrzyli jej w oczy.
— Idźcie — rzekła — do bramy, odpowiedzcie na pytanie.
Jeden dworzanin oddalił się.
— Królowa-matka — powiedział — chce odwiedzić miasto Angen.
— Bardzo dobrze — odparł Bussy — racz pan zwrócić się na lewo, osmdziesiąt ztąd kroków, napotkasz tam bramę boczną.
— Boczną bramę — powtórzył dworzanin. — Boczna brama dla królowej?
Bussy zdawał się nie słyszeć;.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/993
Wygląd
Ta strona została przepisana.