Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/897

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Była moce czwarta po południu.
Aby przybyć o tej godzinie, wielki łowczy w tym dniu osiemnaśnie mil zrobił.
Dlatego ostrogi miał krwią splamione i konia na w pół żywego.
Czas jakiś zeszedł na przebyciu trudności zwyczajnych przy wjeździe, albowiem Angers było teraz tak dumne i zuchwałe, że nawet batalion Szwajcarów, pod dowództwem samego Crillona, musiałby się meldować.
Ponieważ pan de Monsoreau nie był Crillonem, wjechał mówiąc tylko:
— Do pałacu księcia.
Nie słuchał odpowiedzi, a koń biegł tak spiesznie, że gdyby przystanął, upadłby niezawodnie.
Zatrzymał się przed pałacem, że zaś pan de Monsoreau był dobrym jeżdzcem, a koń był rasowy, obadwa zostali na nogach.
— Gdzie książę?... — zapytał wielki łowczy.
— Książę ogląda warownie — straż odpowiedziała.
— Gdzie?... — zapytał pan de Monsoreau.
— Tam, wskazał stojący na warcie, kierując rękę w jeden z punktów kardynalnych.
— To co miałem księciu powiedzieć, jest