Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/684

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

postanowień, uśmiechnąć się do niego nie zdoła; powitać nie potrafi księcia, który mienił się jego przyjacielem, a słowa nie umiał dotrzymać.
Książę przechodząc wymówił imię Bussego, lecz ton się nawet nie obejrzał.
Przyszedłszy do domu, położył szpadę na stole, zdjął płaszcz, usiadł na krześle i oparł się na poręczy.
Służący widząc go cierpiącym i sądząc, że pragnie spoczynku, oddalili się. Bussy jednak nie spał, lecz marzył.
Wiele upłynęło godzin nim spostrzegł, że w drugim rogu pokoju siedział jakiś mężczyzna nieruchomy i milczący, który bacznie patrzył na niego i prawdopodobnie pragnął z nim zacząć rozmowę.
Zimny dreszcz przeszedł Bussego, i gdy ów mężczyzna nie ruszył się, zadrżał i zwiesił głowę.
Wtedy dopiero siedzący powstał, zbliżył się do niego i rzekł z westchnieniem.
— Panie hrabio, ty masz gorączkę.
Hrabia wzniósł głowę i przemówił:
— A! to ty Remy.
— Tak hrabio, czekałem na ciebie.
— Tutaj, dlaczego?
— Pewny byłem iż powrócisz niebawem.