Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czył Chicota, z którym nie raz zjadł dobrą wieczerzę, albo śniadanie.
Lecz Chicot nie pędził regularnego żywota.
Zdarzało się, że mnich widywał go codzień a nawet po kilka razy; to znowu minęło piętnaście dni, miesiąc, a nawet i sześć tygodni, a Chicota ludzkie oko nie oglądało, a to z powodu nabożeństwa z królem, postu, to procesyi, to podróży, a często i fantastycznych trefnisia wycieczek.
Gorenflot był jednym z tych zakonników, dla których jak dla dzieci wojskowych, dzień zaczynał się w klasztorze, kończył zaś w kuchni; dla tego, nigdy nie przypuszczał, aby mu potrzeba było pracować na chleb i szukać przygód.
Gdyby przynajmniej miał pieniądze; lecz odpowiedź przeora była prosta i bez kwiatka apostolicznego, równie jak słowa Ś-go Łukasza:
„Szukaj, a znajdziesz.”
Gorenflot czuł się strudzonym nawet przed zaczęciem poszukiwań.
Jednakże, najważniejszą było rzeczą, uniknąć niebezpieczeństwa zupełnie dlań obcego, ale strasznego, według słów przeora.
Biedny mnich nie był tak zręcznym, aby ukryć w twarzy uczucia swoje i zmienić postać przebraniem się; postanowił więc puścić się