Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niegodnie, dalej naprzód!.. Ponieważ sposobność się nadarza, zabijmy, za nim sami zginiemy.
I chcąc dokonać zamiaru, dobył szpady, gdy głos księżny się odezwał:
— Nie w tym, nie w tym!.. Mayenne; na lewo dalej.
— Aha!... — rzekł książę, który już ręką dotykał konfesyonału Chicota i teraz nagle zwrócił się w przeciwległą stronę.
— A któż tam u dyabła siedzi?... — rzekł z ciężkiem westchniem Chicot.
— Wyjdź, panie Mikołaju Dawid — rzekł Mayenne — jesteśmy sami.
— Na wasze usługi — odpowiedział mężczyzna, wychodząc z konfesyonału.
— Otóż, panie Mikołaju, znalazłem cię!... — rzekł Chicot do siebie.
— Wszak wszystko widziałeś i słyszałeś? — zapytał książę Gwizyusz.
— Ani jednego nie straciłem wyrazu i wszystko, Mości książę, będę pamiętał.
— Zatem będziesz mógł donieść o wszystkiem posłowi Grzegorza XIII-go?...
— Najdokładniej.
— Mój brat mi mówił, że podobno cudowne rzeczy uczyniłeś... Opowiadaj, słuchamy.
Kardynał i księżna zbliżył1 się ciekawie.