Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczące ciekawością, gdy zebrani się w około jedynej lampy, oświetlającej scenę.
Wielkie cienie padły w rozmaite części gmachu, w którym obecna odbywała się scena.
W pośrodku widać było bladą twarz księcia Andegaweńskiego, którego kościste czoło zakrywało zapadłe oczy i którego otwór ust zdawał się jamą czaszki trupiej.
— Mości książę — odezwał się książę Gwizyusz — dziękując za wyrzeczone słowa, ręczę ci, że jesteś otoczony ludźmi przychylnemi nie tylko zasadom, jakie wyznałeś, ale nawet osobie Waszej książęcej mości.
Książę Andegaweński skłonił się i powstając potoczył okiem po zgromadzeniu.
— Jeżeli się nie mylę — mruczał Chicot — to wszystko co widziałem i słyszałem, jest tylko wstępem do jakiejś ważnej czynności.
— Mości książę — rzekł kardynał, który widział spojrzenie Franciszka — jeżeli lękasz się czegokolwiek, imiona otaczających cię, są pewną rękojmią.
Oto pan rządca d’Aunis, pan d’Entragues młodszy, pan Ribeirac i pan Lowarit, młodzieńcy szlachetni i waleczni. Oto jeszcze pan de Castillon, baron Lusignan, panowie Cruce i Leclerc, wszyscy przejęci uwielbieniem dla Waszej książę-