Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ktoś jechał naprzód i o wszystkiem myślał, czyż to był hrabia? tego nie wiedziałam zupełnie.
Siódmego dnia, nad wieczorem, spostrzegłam ze wzgórza mnóstwo domów.
To był Paryż.
Spoczęliśmy, aby nocy doczekać, następnie gdy ciemność zapadła, puściliśmy się w drogę; wkrótce przebyliśmy bramę, za którą ukazał się gmach wielki.
Udaliśmy się na prawo i w dziesięć minut stanęli na placu Bastylii.
Wtedy, człowiek, który zdawał się na nas czekać, zbliżył się do orszaku.
— Tutaj, rzekł.
Jeden ze służących odwrócił się do mnie.
— Pani, jużeśmy przybyli.
I zeskakując, podał mi rękę, abym zsiadła z wierzchowca.
Brama domu była otwarta i lampa oświecała schody.
— Pani — rzekł mój przewodnik — teraz jesteś u siebie; tutaj kończy się moje posłannictwo, a mogę sobie pochlebiać, żem cię zadowolił.
— Tak jest, odpowiedziałam, bardzo dzię-