Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dotrzymać i z naszymi przeciwnikami spotkać się na obcej ziemi.
— Jeżeli ci panowie zbliżą się do was na strzał z kuszy — zawołał Henryk — każę ich zamknąć w Bastylli.
— Najjaśniejszy panie — mówił Quelus — w takim razie, bosemi nogami i z powrozem na szyi pójdziemy do pana Wawrzyńca Testu, aby nas wraz z nimi uwięził.
— Jestem królem i każę im głowy pościnać.
— W podobnem zdarzeniu, my sobie popodrzynamy gardła pod ich rusztowaniem.
Henryk milczał czas jakiś i wznosząc czarne oczy do nieba, powiedział:
— Otóż dobra i waleczna szlachta... Czyż Bóg nie ma błogosławić sprawce przez nich bronionej!..
— Nie bądź bezbożnym, nie bluźnij!.. — rzekł uroczyście Chicot przystępując do króla. Tak, prawda, waleczni to młodzieńcy, ale Bóg czyni co mu się podoba. Dalej, wyznacz dzień tym młodym ludziom. Oto twoja powinność królewska.
— O! Boże! Boże! — mówił Henryk.
— Najjaśniejszy panie, prosimy cię o to —