wiedzieć pani de Monsoreau. Jeżeli smutna, powitać ją trzeba ukłonem, rękę położywszy na sercu; jeśli wesoła, podsunąć się posuwistym, albo polonezowym krokiem. Co zaś do pana de Saint-Luc, jeśli jest jeszcze w zamku, o czem bardzo wątpię, krzyknę mu vivat i po łacinie złożę powitanie. O! nie jest smutny, to pewna. Otóż się zbliżam do zamku.
Koń wziąwszy się na lewo, potem na prawo, ścieżką przez szpaler, zbliżał się ku murowi parku.
— A śliczne stokrotki! — mówił Remy — to mi przypomina wielkiego łowczego; te na które upadł, nie mogą być od tych piękniejsze. Biedaczek!
Remy co raz zbliżał się do muru.
Nagle koń jego zatrzymał się i parsknął.
Remy nie spodziewając się tego i będąc zamyślonym o mało nie przeskoczył przez łeb Mitrydatesa.
Romy jeździec nieustraszony, dał koniowi ostrogę; Mitridates nie mszył z miejsca, zapewne to nazwisko z przyczyny swojego uporu otrzymał.
Zdziwiony Remy spuścił oczy ku ziemi, szukając przeszkody, i wstrzymując konia; lecz nic nie ujrzał oprócz śladów krwi, różowo farbujących murawę
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1014
Wygląd
Ta strona została przepisana.