Doh Pedro znajdując więc sposób pocieszenia Aissy, a Mothril oddalając swoje podejrzenia ukrytych zamiarów, postanowił, aby trzéj jego najprzywiązańsi przyjaciele byli gotowi iść nocą na zwiady okopów.
Jednego punktu w okopach widocznie mniej strzeżono jak innych: był to bok skały, który spadał w wąwóz. Wielu doradców mówiło królowi, aby ociekł za pomocą sznura przywiązanego do okien Aissy; lecz gdyby król tak uczynił, nie miałby konia aby prędko uciekać.
Postanowiono więc obejrzéć wały i w miejscu najsłabszém utorować sobie drogę, ustroniwszy placówki, aby tym sposobem ułatwić królowi ucieczkę na dobrym koniu.
Lecz słońce dzienne zapowiadało noc jasną, a to przeszkadzało do wykonania zamiaru.
Niespodzianie, jak gdyby szczęście chciało sprzyjać każdemu życzeniu don Pedry, powstał wiatr za chodni unosząc z równiny spiekło kłęby piaszczyste a gęste i przeciągłe chmury ukazały się na widnokręgu.
W miarę o ile przygasało słońce za wierzami Toledy, gęste chmury czerniły i zakrywały niebo jakby wielkim płaszczem.
Obfity dészcz lunął koło dziewiątéj wieczór.
Agenor i Musaron przyszli zaraz po zachodzie słońca, i skryli się jeden koło drugiego w swéj komórce przy źródle.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/949
Wygląd
Ta strona została przepisana.