Wiedział dobrze ten chytry człowiek, że dla ludności wielkiego miasta, są tylko dwa prawdziwe bodźce: głód i chciwość. Mothril powtarzał mu to codziennie.
Należało więc żywić Toledanów, i czynić im obietnice bogatych łupów.
Don Pedro nie doczekał się tych dwóch wypadków.
Obiecywał wiele na przyszłość, lecz nic nie miał obecnie.
Kiedy Toledanie spostrzegli, że brakowało żywności na targu i że spichrze się wypróżniły, zaczęli szemrać.
Liga dwudziestu bogatych obywateli przychylnych Henrykowi Transtamare, albo ożywionych duchem opozycyi, podżegała te szemrania i niekorzystne usposobienia.
Don Pedro radził się Mothrila.
— Ci ludzie, mówił Maur, jeszcze nabawią czego złego. Król się nie spostrzeżesz jak otworzę bramę miasta twemu współzawodnikowi. Dziesięć tysięcy ludzi wejdzie, ogarnie cię, i wojna będzie skończona.
— Cóż więc czynić?
— Rzecz bardzo prosta. W Hiszpanii nazywają Króla don Pedro: Okrutny.
— Wiem ja o tém... nie zasłużyłem jednak na ten tytuł; chyba sprawiedliwość spiesznie wymierzać kazałem.
— Nie roztrząsam tego... lecz jeżeli Król zasłu-
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/898
Wygląd
Ta strona została przepisana.