Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzony będzie odpoczywał i zatrzymywał się za nim: Lecz trudy są rzeczą nieznaną dla tych synów pustyni, podobnie i ich koniom, które zdają się pochodzić od tych klaczy, o których mówi Virgiliusz, że je wiatr zapłodniał.
Dziesięć mil zrobiono jeszcze tego dnia; poczem za nadejściem nocy, rozłożono namioty na pochyłości góry, przy kranczynie któréj wznosił się Pombal.
Maur podczas tego pierwszego popasu, czuwał pilnie nad dwoma przyjaciółmi. Już to pod pozorem wytłumaczenia się rycerzowi francuzkiemu, oraz dla nagrodzenia przeszłéj niegrzeczności, o tyle tylko odstępował Agenora, ile potrzebował czasu rozmówienia się ze strażą lektyki. Jakkolwiek to oddalenie było skutkiem innego silniejszego uczucia, Agenor miał czas przemówić do wielkiego mistrza:
— Don Fryderyku, racz mnie objaśnić, proszę cię, zkąd pochodziła pilność Mothrila aby szedł za nami, i miał nas na oku? Zapewne do ciebie tak przywiązany, gdyż ja nie sądzę, abym w tak krótkim czasie mógł zyskać jego przychylność.
— Nie wiem, czy Mothril mnie kocha, rzekł don Fryderyk, lecz o tem jestem przekonany, że nienawidzi donnę Padiilę kochankę królewską.
Agenor spojrzał na wielkiego mistrza jak człowiek który słyszy lecz nie rozumie. Maur wkrótce do nich powrócił, a don Fryderyk zaledwie zdołał powiedzie.
— Mów o czem innem.