wanym wypadku, postąpił aby iść za swoim panem.
— Pozostań! tak chcę, rzekł Król.
Mothril powrócił do łozy Królewskiéj, gdzie wraz z dworzanami czynił rozmaite domniemania tego wypadku. Kazał wszędzie śledzić sprawcę téj nierozważnéj przesyłki, lecz poszukiwania były daremne.
Sto kobiét miały w rękach gałązki i kwiaty pomarańczowe; nikt zatém nie mógł się dowiedzieć zkąd pochodził rzucony bilet.
Mothril wracając do pałacu badał oto Aissę; lecz ta nic nie widziała, gdyż na nic nie zwracała uwagi.
Usiłował dostać się do Króla, lecz drzwi dla wszystkich były zamknięte.
Mothril przepędził okropną noc; piérwszy to raz tak ważny wypadek uszedł jego przebiegłości, nie mogąc swoich domniemań wesprzeć, żadném prawdopodobieństwem. Przeczuwał że jego wpływ ma ciężki szwank ponieść.
Jeszcze Mothril nie zamrużył oka, gdy już don Pedro kazał go przywołać.
Wprowadzony był do najbardziéj oddalonéj części pałacu.
Don Pedro wyszedł z swego pokoju na spotkanie Ministra, i starannie zamknął drzwi za sobą.
Król był bledszy jak zwykle; lecz nie
smutek sprawił mu to pozorne utrudzenie, przeciwnie, uśmiéch wewnętrznego zadowolnienia błądził po jego ustach, coś łagodniejszego i weselszego było jak zwykle w jego spojrzeniu.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/577
Wygląd
Ta strona została przepisana.