su, spostrzegli na drodze do Sewilli mały orszak złożony z dwunastu jezdców arabskich i kastylskich.
Jechali oni prosto do Mothrila, który spostrzegłszy ich, zatrzymał się na kilka kroków od namiotu wielkiego mistrza. Ci jeźdźcy przybywali od króla don Pedro, i nieśli nową depeszę do jego brata. Przy téj depeszy, był także list do Mothrila; Maur przeczytał list do niego przeznaczony, i powrócił do namiotu don Fryderyka, prosząc nowo przybyłych aby zaczekać chwilę, w przypadku, jeżeli podobałoby się wielkiemu mistrzowi, pytać go o jakie szczegóły.
— Jeszcze! rzekł don Fryderyk spostrzegając Mothrila na progu drzwi.
— Panie, rzecze Maur, ośmiela mnie przybyć do Ciebie, posłannictwo naszego Króla, którego oddania nie chciałem spóźniać.
I podał list don Fryderykowi, który go wziął z pewném wahaniem się; lecz po przeczytaniu pierwszych wierszy, czoło wielkiego mistrza wypogodziło się.
„Mój ukochany bracie, spiesz się, gdyż mój dwór przepełniony jest rycerzami wszystkich narodów. Sewilla raduje się oczekując na przybycie walecznego wielkiego mistrza zakonu ś. Jakóba. Ci, których przyprowadzisz z sobą, są pożądani, ale nie otaczaj się licznym orszakiem. Moja sława jest widzieć cię, moje szczęście widzieć cię prędko.
W téj chwili, Fernand i Agenor, niespokojni wi-