pisania dyplomów dwom kapitanom których miałem zaszczyt polecić.
— Nie, ale przyznałem ci prawo ich podpisania; chcę ażeby mieli zobowiązania względem ciebie.
— Dziękuję W. K. Mości, a jeżeli raczy jeszcze u spodu dyplomu położyć podpis i swoją pieczęć, pozostanie mi tylko złożyć pokorne dzięki i oddalić się dla wykonania Jego rozkazów.
Król wziął pióro i podpisał, potem wyjął z biurka pieczeń i przy podpisie wycisnął.
Kardynał zbliżył się do króla i powiedział mu kilka słów po cichu:
— Tak sądzisz? zapytały król.
— Takie jest moje pokorne zdanie, N. Panie.
Król obrócił się do Pronia.
— Kardynał utrzymuje, powiedział, że lepiej jak ktokolwiek pan opat...
— N. Panie, przerwał kłaniając się Pronio, przepraszam W. K. Mość, ale od pięciu minut mam zaszczyt być kapitanem ochotników W. K. Mości.
— Wybacz kochany kapitanie, powiedział król śmiejąc się, zapomniałem, a raczej przypomniałem sobie widząc róg brewiarza wystający z twojej kieszeni.
Pronio wyjął z kieszeni i podał królowi książkę która zwróciła jego uwagę. Król otworzył i przeczytał na pierwszej stronicy; Książę, przez Machiavella.
— Co to jest? zapytał król, nie znając ani dzieła, ani autora.
— N. Panie, odrzekł Pronio, to jest brewiarz królów.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/903
Wygląd
Ta strona została przepisana.