— Nie chcesz wyznać? nie chcesz wyznać? krzyczał Vanni zbliżając się do Nicolima.
— Owszem; przybliż się jeszcze, powiedział Nicolino.
Vanni zbliżył się; Nicolino plunął mu w twarz.
— Na krew Chrystusa! ryknął Vanni, wznoście go! wznoście!
Kat i pomocnicy już mieli usłuchać, kiedy komendant Roberto Brandi zbliżając się pospiesznie do prokuratora rządowego:
— Kartka bardzo pilna od księcia de Castel-Cicala, powiedział.
Vanni wziął kartkę i dał znak wykonawcom aby się wstrzymali aż przeczyta. Otworzył kartkę, ale skoro tylko rzucił na nią okiem, pobladł śmiertelnie. Przeczytał ją drugi raz i zbladł jeszcze więcej. Potem po chwilowem milczeniu, obcierając chustką spocone czoło:
— Odwiązać pacjenta, powiedział i zaprowadzić do więzienia.
— A jakże będzie z torturą? — zapytał mistrz Donato.
— Na inny dzień się odkłada, odrzekł Vanni.
I wybiegł z lochu nie rozkazawszy nawet swe mu pisarzowi udać się za sobą.
— A twój cień, panie prokuratorze rządowy? wołał za nim Nicolino; zapominasz pan swojego cienia!
Odwiązano Nicolina. Włożył on na siebie koszulę, kamizelkę i surdut z takim samym spokojem jak je zdejmował.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/884
Wygląd
Ta strona została przepisana.