Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podczas pewnej burzliwej nocy, pomimo przestrachu jaki w nim wzbudzał pałac przeklęty, rybak zmuszony był schronić się w małej przystani utworzonej przez skałę służącą za podstawę budowie. Wtedy w ciemności wielkich korytarzy ujrzał przesuwające się cienie, ubrane w długie suknie bianchi, to jest w kostium pokutujących, którzy przygotowywali na śmierć skazanych na szubienicę lub ścięcie. Opowiadał jeszcze że około północy, — a mógł oznaczyć godzinę, bo słyszał ją wydzwonioną w kościele Madonny Pie-di-grotta, — ujrzał jednego z tych ludzi czy djabłów, który ukazał się na skale wystającej po nad jego statkiem i tam się chwilę zatrzymał; potem zsunąwszy się po gwałtownej pochyłości schodzącej do morza, zbliżył się prosto do niego; Bosso Tomeo, przerażony wtenczas zjawiskiem, zamknął oczy udając że śpi. W chwilę poczuł jak statek przechylił się pod ciężarem ciała. Przerażony coraz więcej, odchylił lekko powieki o tyle, aby mógł rozpoznać co się w około niego działo i jak za mgłą ujrzał postać widma schylającą się nad nim, ze sztyletem w ręku. W chwilę później, poczuł ostrze stali na swojej piersi; lecz przekonany że istota ziemska czy nadludzka, chciała się tylko przekonać czy on rzeczywiście śpi, pozostał nieruchomy, naśladując jak mógł najlepiej oddech człowieka pogrążonego w śnie głębokim; w istocie, przerażające zjawisko, chwilę schylone nad nim, wyprostowało się na skale i z takąż łatwością jak zeszło, zaczęło wchodzić za nią i jak przedtem zatrzymało się