placu du Peuple do piramidy Cestusa. Jedyny gmach z trójkolorową chorągwią, jak gdyby uroczysta i groźna protestacja Francji, przeciwko zajęciu Rzymu, był ciemnym wśród ogólnego blasku, niemym wśród okrzyków. Był to zamek św. Anioła.
Kształty jego ponure i milczące, miały w sobie coś groźnego i przerażającego, bo jedyny krzyk, odzywający się co kwadrans wśród tej ciszy był: Placówka baczność! i jedynem światłem, błyszczącem w tych ciemnościach, był zapalony lont w ręku artylerzystów, stojących przy armatach.
Przejeżdżając na Pincio przez plac Peuple, król zobaczył interesującą część ludności złożoną z kobiet i dzieci, tańczących w około stosu wzniesionego w środku placu; na widok króla tancerze zatrzymali się i z całego gardła wykrzyknęli: Niech żyje Ferdynand! niech żyje Pius VI.
Król zatrzymał się, spytał, co robią ci poczciwcy i co to był za ogień przy którym się grzali. Odpowiedziano mu, że był to stos ułożony z drzewa wolności, zasadzonego przed 18 miesiącami przez konsulów Rzeczypospolitej Rzymskiej.
To poświęcenie się dobrym zasadom wzruszyło Ferdynanda, wyjął z kieszeni garść różnej monety i rzucił między tłum wołając: Brawo przyjaciele! Bawcie się!
Kobiety i dzieci rzuciły się na karliny, dukaty i piastry króla Ferdynanda; wskutek tego zrobiło