Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/659

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podniosło się jak przypływ morza i zaczęło obijać się o mury więzień, gdzie tyle podejrzanych było zamkniętych, a ani jednemu nie umiano dowieść, że był winnym; po trzech latach, badania, czynione z całą zaciętością nienawiści politycznych, nie mogły wykazać ani jednego winnego. Vanni uciekł się do ostatniej nadziei, do ostatniego środka, to jest do tortury.
Ale Vanniemu za mało było tortury zwyczajnej: podania sięgające średnich wieków, epoki, w której używano tortury, mówiły że umysły silne, organizmy mocne przenosiły ją. Nie, on domagał się tortury nadzwyczajnej, do jakiej starożytni prawodawcy upoważniali w razie obrazy majestatu i żądał, żeby naczelnicy spisku, to jest kawaler de Medici, książę de Cancano, opat Montticelli i siedmiu albo ośmiu innych, zostali poddani torturze, jaką on sam wyszczególnił z uśmiechem wykrzywiającym jego usta, jeżeli miał nadzieję, że łaska zostanie mu udzieloną: Tormenti spietati come sopra cadareri, to jest: Cierpienia podobne tym, jakie wykonywanoby na trupach.
Sumienie sędziów obruszyło się i chociaż Guidobaldi i Castel Cicala, byli za torturą jak na trupie, trybunał odrzucił ją jednomyślnie, oprócz ich dwóch głosów.
Jednomyślność ta była zbawieniem dla więźniów, a upadkiem Vanniego.
Więźniów uwolniono, juntę w skutek wstrętu publicznego rozwiązano i Vanniego z prokuratorstwa zrzucono. Wtenczas to królowa podała mu rękę,