Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/644

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wieniem, ile trudu zadaje sobie dla jego kurjera, wziął go na stronę i powiedział:
— Słyszałeś kardynale, w Cazerte?
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— Akurat w Cazerte! powtórzył król. Potem do Ferrarego: — I jakże się to stało? zapytał.
— Był wieczór u Królowej, Najjaśniejszy Panie, odrzekł kurjer. Podwórze było zapchane powozami, za krótko ściągnąłem konia, upadł, a ja o słup rozciąłem sobie głowę.
— Hm! mruknął król. I na wszystkie strony obracał list, jak gdyby wahając się go otworzyć. — I ten list, powiedział, to od cesarza?
— Otrzymałem go o dwie godziny później, niż się spodziewałem, bo cesarz był w Schönbrun.
— Zobaczysz więc, co pisze mój siostrzeniec; pójdź kardynale!
— Pozwól Najjaśniejszy Panie, abym dał szklankę wody temu człowiekowi i flaszeczkę z trzeźwiącemi solami, chyba że Wasza Królewska Mość pozwoli mu oddalić się, w takim razie zawołam ludzi, którzyby go odprowadzili.
— Nie, nie! Eminencjo; pojmujesz, że mam go jeszcze o coś zapytywać.
W tej chwili usłyszano drapanie do drzwi gabinetu, prowadzących do sypialni króla i za drzwiami skomlenie. Był to Jowisz, który poznawszy Ferrarego, był więcej niespokojny o swego przyjaciela, aniżeli Ferdynand o swego sługę i pragnął wejść. Ferrari poznał także Jowisza i mimowolnie wyciągnął rękę ku drzwiom.