Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/469

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drzwi. Podniósł głowę, otarł prędko łzy i słuchał. Zapukano po raz drugi.
— Kto tam? zapytał Michał.
— Ja, Gaetano.
Był to głos i imię jednego z jego towarzyszy. Pezza nie miał przyjaciół. Otarł oczy po raz drugi i poszedł drzwi otworzyć.
— Czego chcesz Gaetano?
— Przyszedłem cię zapytać czy nie zechcesz z przyjaciółmi na przechadzce zagrać w kule, wiem że podobną zabawką nie zwykłeś się zajmować... lecz sądziłem że dzisiaj.
— Ale dla czegóż miałbym dzisiaj grać w kule?
— Bo dzisiaj przy zmartwieniu potrzebujesz więcej niż kiedy indziej rozrywki.
— Jakto? ja mam dzisiaj więcej zmartwień?
— Tak sądzę... zwykle mamy zmartwienia, gdy jesteśmy prawdziwie zakochani, a cóż dopiero wtedy, gdy nam odmawiają ręki tej którą kochamy.
— A więc wiesz o tem że jestem zakochany?
— Całe miasto wie o tem.
— I to ci wiadomo że mi odmówiono ręki tej, którą kocham.
— Tak jest, wiem o tem z dobrego źródła, Peppino mi o tem powiedział.
— W jaki sposób powiedział ci o tem?
— Powiedział mi: braciczek Michał prosił Antonia o rękę Franceski i dostał kamizelkę.
— Nic więcej nie dodał?
— Owszem, dodał że jeżeli mało ci kamizelki, doda ci jeszcze spodnie, a będziesz miał kompletne ubranie.