Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to w jego sukience i z jego sznurem umarłbym.
— Niech się stanie tak jak chcesz tego. W każdym razie rachuj na swoje msze.
— Oh! od chwili kiedy admirał Caracciolo powiedział „zrobię“, odrzekł mnich, to pewniejsze jak gdyby tamci powiedzieli „zrobiłem“. A teraz, jestem gotów, admirale.
Caracciolo przyznał że w istocie chwila już nadeszła.
— Baczność! zawołał głosem, który nie tylko na całym okręcie, ale na wybrzeżach nawet usłyszano.
Potem naczelnik wydobył ze srebrnej świstawki dźwięk ostry rozchodzący się długo. Ta modulacja jeszcze nie ucichła, kiedy brat Pacifico, wcale nie krępowany swoją suknią mnicha, skoczył na sznurową drabinkę z prawego boku okrętu, aby być naprzeciw publiczności, i z zręcznością dowodzącą że nowicjat mnicha nic mu nie odjął ze zwinności majtka, dostał się na bocianie gniazdo, przelazł przez jego otwór i nie zatrzymując się ztamtąd przeszedł na belkę raji bocianiego gniazda i zapalony okrzykami zachęty, wydawanemi ze wszystkich stron, na widok mnicha uwijającego się w powietrzu między linami, doszedł do szczytu małego masztu, było to wyżej niż obiecał i bez wahania krzyknąwszy tylko: „Niech mi dopomoże św. Franciszek!“ rzucił się w morze.
Wielki okrzyk wybiegł ze wszystkich ust. Widowisko obiecujące dla wielu być śmiesznem, przybierało charakter wspaniały, jakim zawsze przyobleka się czyn, gdzie życie człowieka jest w niebezpieczeń-