budki wojennej, kiedy w tem usłyszał dwa wyrazy przebiegające od masztu przedniego do tylnego ze wszystkich ust majtków stojących na drabinie, aby się lepiej przypatrzyć temu widokowi.
— Francesco Esposito! Francesco Esposito!
Caracciolo zaczął pojmować o co chodziło, spojrzawszy na flotylę zakapturzoną; w istocie w pierwszej łódce zdającej się prowadzić i rozkazywać innym, poznał Franciszka Esposito, który w sukni kapucyna, grzmiącym głosem, w tym koncercie pobożnym śpiewał pochwały swego św. patrona.
Łódka wioząca Espositę przez pokorę zatrzymała się przy drabince okrętu z lewego boku, lecz Caracciolo dał rozkaz wprowadzenia go prawą stroną i sam wyszedł aż na schody honorowe oczekując przybywającego.
Esposito wszedł sam i na ostatnim stopniu ukłonił się po wojskowemu mówiąc:
— Oto jestem mój admirale, przybywam dotrzymać słowa.
— To prawdziwie po marynarsku, powiedział Caracciolo i dziękuję ci w moim i twoich kolegów imieniu żeś o tem pamiętał; przynosi to zaszczyt jednocześnie kapucynom Saint Ephrem i załodze Minerwy. Ale jeżeli pozwolisz, poprzestanę na twojej dobrej chęci, jaka sądzę tak jest przyjemną Bogu jak i mnie.
Ale Esposito schylając głowę:
— Daruj mój admirale, powiedział, ale to tak nie może być.
— Dlaczegóż, jeżeli ja na tem poprzestaję?
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/394
Wygląd
Ta strona została przepisana.