Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i bądź z miłości tam zostawionej, bądź z rozczarowania tu znalezionego, nikt, nawet jej córka, gdyby była w wieku rozumienia i mówienia, nie mogłaby opowiedzieć, że widziała choć raz jeden uśmiech na ustach matki.
Kwiat Północy wiądł zaledwie rozwity, pod palącem słońcem Południa; smutek jej był tajemnicą z której umierała powoli, nie skarżąc się ani na ludzi ani na Boga; zdawało się że wiedziała iż jest potępioną; pobożna i czysta ofiara błagalna, poddawała się wyrokowi jakiego doznała, nie za swoje a za cudze błędy; Bóg mający wieczność by być sprawiedliwym, używa niekiedy tajemnych przeciwieństw jakich nie pojmuje nasza ziemska i przemijająca sprawiedliwość.
Córka którą przyciskała do swego serca, mająca zaledwie parę miesięcy życia, była tą drugą Marją Karoliną; miała ona może ułomności pierwszej, ale nigdy jej zepsucia. Księżniczka ta zaślubiła księcia de Berry, sztylet Louvela uczynił ją wdową, ona jedna ze starszej linji Burbonów, zostawiła po sobie we Francji sympatyczne wspomnienie i rycerską pamięć.


∗             ∗

I cały ten świat królów, książąt, dworaków, płynąc po tem lazurowem morzu, pod purpurowym namiotem, przy dźwiękach muzyki dyrygowanej przez dobrego Dominika Cimarosę, mistrza kaplicy i kompozytora dworu, przebył kolejno Resinę, Portki, Torre del Greco, i zbliżał się przepyszną nawą,