Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, ale nie dobrze widziałem. Ja już leżałem na ziemi i więcej sobą niżeli nim byłem zajęty.
— Nakoniec co widziałeś? Zbierz myśli, potrzebuję koniecznie wiedzieć co się stało z tym młodzieńcem.
— Widziałem że upadł na drzwi ogrodu palmowego, a potem zdawało mi się jak przez mgłę, że te drzwi otworzyły się i kobieta biało ubrana, wciągała tego młodzieńca za sobą Zresztą być może że to co widziałem było tylko wizją i że co wziąłem za kobietę biało ubraną był to anioł śmierci przybywający po jego duszę; następnie widziałem jak Boccajo uciekali trzymając swe głowy rękami bo byli krwią oślepieni.
— Dziękuję, mój przyjacielu, już wiem wszystko zresztą zdaje mi się że słyszę. Cirillo nastawił ucha. — Tak, ksiądz i dzwonek.
— O! słyszałem ja go wpierw od pana. Kiedy ten dzwonek dla nas przybywa słyszymy go zdaleka.
Nastało milczenie i słychać było tylko dzwonek coraz się zbliżający.
— Więc to już koniec wszak prawda? rzekł zbir do Cirilla, więc nie trzeba już myśleć o rzeczach tego świata?
— Przekonałeś mnie że jesteś człowiekiem, będę więc do ciebie mówił jak do człowieka: Pozostaje ci już tylko czas do pojednania się z Bogiem.
— Amen, odrzekł zbir. A teraz daj mi jeszcze łyżkę twego lekarstwa abym mógł dotrwać do końca bo czuje się bardzo słabym.
Cirillo spełnił żądanie rannego.