Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1435

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słusznie czy niesłusznie, że tego młodego adjutanta którego ocaliłaś, mówią że pani go kochasz.
Luiza zadrżała.
— Nie ja to mówię, nie ja temu wierzę; ja w nic nie chcę wierzyć, nic nie chcę mówić, pragnę tylko abyś pani była szczęśliwą, nic więcej; pragnę aby to serce tak czyste, niewinne i szlachetne nie upadło pod brzemieniem bólu; pragnę aby te piękne oczy, ukochane od aniołów, we łzach nie tonęły. Mówię ci więc tylko, pani, że jeżeli kochasz człowieka, ktokolwiekbądź on jest, miłością siostry lub kochanki, i jeżeli ten człowiek jako Francuz lub patrjota naraża się w czemkolwiek, przepędzając tutaj noc z piątku na sobotę: pod jakimkolwiek pozorem oddal go, aby tym sposobem uniknął rzezi, a ja iżbym w nagrodę tego wszystkiego mógł sobie powiedzieć: — „Tej przez którą tyle cierpiałem, oszczędziłem cierpienia.“ Powstaję teraz — już wszystko powiedziałem.
Luiza w obec tego poświęcenia się tak wzniosłego i nieudanego, uczuła że łzy zwilżyły jej powieki. Wyciągnęła rękę do Andrzeja którą ten pochwycił z zapałem.
— Dziękuję panu, powiedziała. Nie odgaduję z kąd pochodzi zdrada, ale tobie mogę powiedzieć: oskarżyciel dobrze był uwiadomiony; nikomu jeszcze nie powierzyłam mojej tajemnicy, ale tobie powiem tak! kocham, ale miłością macierzyńską, chociaż niezmierną, człowieka którego ocaliłam. Kiedy uczułam tę miłość budzącą się w mem sercu z gwałtownością nieprzezwyciężonej namiętności, chciałam