Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A dlaczegóż ty nie uciekasz, odpowiedziała Luiza, kiedy utrzymujesz że oboje mamy jednakowe znaki?
— Oh! ja, to co innego; nie mogę opuścić Neapolu, jestem przywiązany do Marinella jak wół do jarzma; jestem biedny i z pracy swojej utrzymuję matkę. Cóżby się z nią stało gdybym odszedł z tąd?
— A jeżeli umrzesz, to cóż się z nią stanie?
— Jeżeli umrę, Luizo, to ona prawdę powiedziała, a w takim razie przed śmiercią zostanę pułkownikiem. A więc! jak będę pułkownikiem, będę matce oddawał wszystkie pieniądze i powiem jej: Odłóż to na bok, mateczko, a jak mnie powieszą, ponieważ mają mnie powiesić, ona zostanie moją spadkobierczynią.
— Pułkownik! biedny Michale i ty wierzysz w przepowiednię?
— A gdyby nie! przypuśćmy że tylko śmierć się sprawdzi, trzeba zawsze przypuszczać najgorsze. A więc, ona jest stara, ja biedny, oboje nie stracimy wiele — utraciwszy życie.
— A Assunta? zapytała z uśmiechem młoda kobieta.
— O! Assunta mniej mnie niepokoi niż moja matka, Assunta kocha mnie jak dziewczyna swego kochanka, nie jak matka swego syna. Wdowa pocieszy się innym mężem; matki nie pocieszy inne dziecko. Ale porzućmy starą. Mochelomę i wróćmy do ciebie siostro, do ciebie Luizo, do ciebie młodej, bogatej, pięknej, szczęśliwej. Oh! Nanno, Nanno!