Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieszczęściem, w tej chwili król wyszedł na pokład i zobaczył Nelsona z lunetą w ręku, spoglądającego zazdrosnem okiem na Mineruę.
— I cóż! zapytał kapitana Henry, gdzie jesteśmy?
— Sam widzisz, Najjaśniejszy Panie, opłynęliśmy Kapreę.
— Jakto, ta skała, to jeszcze Kaprea?
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— A więc od wczoraj od trzeciej po południu zrobiliśmy 26 do 28 mil?
— Prawie.
— Co mówi król? zapytał Nelson.
— Dziwi się żeśmy tak mało się posunęli.
Nelson wzruszył ramionami.
Król odgadł zapytanie admirała i odpowiedź kapitana, a że ruch Nelsona wydał mu się lekceważącym, postanowił zemścić się upakarzając jego pychę.
— Na co patrzył milord, kiedy przybyłem na pokład? zapytał.
— Na statek który jest pod wiatrem do nas.
— Chcesz powiedzieć przed nami, kapitanie.
— Jedno i drugie.
— A cóż to za statek? Nie przypuszczam żeby należał do naszej floty.
— Dla czegóż to, Najjaśniejszy Panie?
— Ponieważ Vanguard jest najlepszym statkiem, a milord Nelson najlepszym marynarzem, sądzę że żaden statek ani żaden kapitan nie może go wyprzedzić.
— Co mówi król? zapytał Nelson.