Młody książę smutnie potrząsnął głową.
— Powiadam ci, mój mąż nietylko mnie nie kocha, lecz nienawidzi, nawet mną pogardza; wreszcie obecność twoja w pokoju, w którym on powinien się znajdować, najlepiej powinna cię przekonywać o jego nienawiści i pogardzie dla mnie.
— Jeszcze niezbyt późno; być może, że król Nawarry nie odesłał swoich dworzan... lecz zaręczam ci, że przyjdzie.
— A ja ci mówię — zawołała Małgorzata z wzrastającem rozdrażnieniem — mówię, że nie przyjdzie.
— Pani!... — powiedziała Gillonna, otwierając drzwi i podnosząc portierę. — Król Nawarry wychodzi ze swoich pokoi.
— A co? czyż nie mówiłem, że przyjdzie!... — zawołał książę Gwizyusz.
— Henryku — odezwała się Małgorzata lękliwie i, porywając księcia za rękę — przekonasz się teraz, czy można wierzyć mojemu słowu. Wejdź do tego gabinetu.
— Nie, pozwól mi lepiej uciec, jeśli jeszcze czas; wiedz bowiem, że za najpierwszą oznaką miłości z jego strony, wyjdę z gabinetu; a wtedy biada mu!
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/46
Wygląd
Ta strona została przepisana.