każ pośpieszyć swej świcie, księżno; patrz! jeżeli oto ten nie ustąpi z drogi, to go zabija.
— A! to mój nieustraszony rycerz — zawołała księżna — baczność, panie, baczność! Cocconas w istocie opuścił szereg, chcąc zbliżyć się do księżnej de Nevers; lecz właśnie w tej samej chwili, kiedy koń jego przebywał zewnętrzny bulwark, oddzielający ulicę od przedmieścia Saint-Denis, jakiś jeździec ze świty księcia d’Alençon, pomimo wszelkich usiłowań, nie mogąc wstrzymać rozhukanego konia, w całym pędzie wpadł na piemontczyka.
Coconnas zachwiał się na swym kolosalnym koniu, kapelusz spad! mu z głowy, lecz schwycił go w powietrzu i obejrzał się z oburzeniem.
— Boże! — zawołała Małgorzata, nachylając się do ucha swej przyjaciółki. — To pan de la Mole.
— Kto? ten przystojny, blady młodzieniec? — zapytała księżna, nie mogąc pohamować pierwszego wrażenia.
— Tak, ten sam, który tylko co nie wysadził z siodła twego piemontczyka.
— O!... to zajdą teraz dziwne wypadki! — powiedziała księżna; patrzą na siebie... poznają się...
W rzeczy samej, Coconnas obróciwszy się, poznał La Mola i z zadziwienia wypuścił z rąk
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/367
Wygląd
Ta strona została przepisana.