Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/863

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niemożność przyprowadzenia większej liczby myśliwych, Henryk przyjął usprawiedliwienie podając mu rękę.
Puszczono się dalej w drogę i zatrzymano się nad Garonną; przebyto ją wpław równie jak Gers, tylko Garonna głębsza, więc na środku stracono grunt i musiano pływać; przecież na drugi brzeg dostali się bez wypadku.
— Przez Boga — rzekł Chicot — jakże ich ćwiczysz Najjaśniejszy panie? mając mosty z obu stron Agen, każesz im się jak rybom pluskać.
— Mój kochany — odparł król — jesteśmy dzikiemi i wiele trzeba nam przebaczyć; wszak wiesz, że mój brat Karol odyńcem mnie nazywał; dzik zaś, ale nie wiesz o tem, bo nie jesteś myśliwym, nigdy z prostej drogi nie schodzi; i ja mając jego nazwisko, naśladuję go. Rzeka przedemną, przepływam ją, miasto przedemną, zjadam je jak pasztet.
Ten dowcip bearneńczyka, wesoły śmiech w około niego pobudził.
Tylko pan de Mornay, zawsze przy boku króla obecny nie śmiał się; przygryzł tylko usta, co u niego było oznaką wesołości.
— Mornay jest dzisiaj w dobrym humorze — rzekł Henryk do ucha Chicotowi — roześmiał się z mojego konceptu.