Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/810

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Sire! — rzekł.
— Co takiego?
— Czy mogę być ciekawym?
— Dlaczego nie? Ciekawość jest rzeczą naturalną.
— Co mówili ci żebracy, i co Wasza królewska mość im odpowiadałeś?
Henryk uśmiechnął się.
— Doprawdy, wszystko tu jest tajemnicą.
— Tak sądzisz?
— Tak, nigdy bowiem niewidziałem, ażeby w ten sposób rozdawano jałmużnę.
— Taki zwyczaj w Nérac, mój kochany Chicot. Wszak znasz przysłowie: „Co kraj, to obyczaj.”
— Dziwny obyczaj, Najjaśniejszy panie.
— Nie, niech mię dyabli porwą! niema w nim nic nadzwyczajnego; wszyscy, których tu widziałeś, włóczą się po kraju za jałmużną, ale każdy pochodzi z innego miasta.
— Cóż z tąd, Najjaśniejszy panie?...
— Otóż!.. ażebym zawsze nie dawał jednym i tym samym, powiadają mi nazwisko swojego miasta, tym sposobem pojmujesz mój kochany, mogę rozdzielać równo jałmużnę i przychodzę z pomocą wszystkim nieszczęśliwym ze wszystkich miast mojego kraju.