Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/773

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niestety! tak nie jest, smutnie powiedział Henryk.
— Co!... — zawołała królowa, powodowana gwałtowną złośliwością, jaką nawet najbardziej wykształcona kobieta ciska grot na inną kobietę; co, Fosseuse nie jest kwiatem czystości?
— Ja tego nie mówię — sucho odparł Henryk — niech mię Bóg broni abym oskarżał kogo. Powiadam tylko, że moja córka Fosseuse cierpi i rodzaj swych boleści uporczywie przed lekarzami ukrywa.
— Przed lekarzami, rozumiem; ale dlaczegóż ukrywa przed tobą, swoim powiernikiem, swoim ojcem... to mi się bardzo dziwnem wydaje.
— Niewiem — odrzekł Henryk przybierając znowu miły uśmiech, a jeżeli wiem, to uważam za rzecz stosowną, nic więcej nie mówić.
— Skoro tak, Najjaśniejszy panie — rzekła Małgorzata wnosząc z toku rozmowy, iż przewaga na jej stronie, i że ona raczej sama udzieli przebaczenie, nie zaś jak zrazu mniemała prosić o nie będzie; skoro tak, niewiem co Wasza królewska mość żądasz i czekam aż się jaśniej wytłomaczvsz.