Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/617

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyrozumiały dla jednego jest również wyrozumiałym dla drugiego.
— Słusznie panie de Carmainges, proszę o rękę.
Ernauton podał mu rękę, lecz poruszeniem tem bynamniej nie okazał, że umie podać rękę księciu.
— Ganiłeś pan mój postępek — mówił znowu Mayenne — usprawiedliwiać się nie mogę, gdyż zdradziłbym wielkie tajemnice. Sądzę więc, iż lepiej będzie skoro na tem zakończymy zwierzenia wzajemne.
— Racz pan uważać — odpowiedział Ernauton — że się bronisz, chociaż ja nie oskarżam i wierz mi, że wolno ci jak najzupełniej, mówić albo milczeć.
— Dziękuję panu i milczę. Chciej pan jednak wiedzieć, że jestem szlachcicem dobrego rodu, i że mogę wyświadczyć panu usługi, jakie mi się tylko podoba.
— Skończmy na tem — odparł Ernauton — wiesz pan, że równie wyrozumiałym będę co do pańskiego zaufania, jak i co do pańskiego nazwiska. Dzięki panu, któremu służę, niepotrzebuję nikogo.
— Panu — niespokojnie spytał Mayenne, a któż jest tym panem?