Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ki na nim wywierała ta dziwaczna istota, a gdy otworzono bramę, dał ostrogę koniowi i wiedziony przez pazia, zagłębił się aż w samo serce przedmieścia świętego Antoniego.
Loignac kazał znowu zamknąć bramę za sześciu wybranymi, a to z wielkiem nieukontentowaniem tłumów, które po dopełnieniu owej formalności, mniemały, że również przejdą, a zawiedzione w oczekiwaniach, głośno niezadowolenie objawiły.
Miton, nabiegawszy się jak szalony po polu, odzyskał nieco odwagi, i ostrożnie wróciwszy na miejsce, z którego wyszedł, ośmielił się także dosyć głośno narzekać na samowolność żołnierzy, w ten sposób komunikację przecinających.
Kum Friard, który znalazł przecież nakoniec żonę, już się pod jej zasłoną prawie niczego nie obawiał, i dostojnej połowicy opowiadał dziwne wypadki, wzbogacając je własnego utworu komentarzami.
Nakoniec jezdni, z których jednego paź nazwał Maynevillem, naradzali się, czy mają jechać obok muru, opasującego miasto, w nadziei że może znajdą gdzie wyłom i przezeń dostaną się do Paryża a tem samem nie będą potrzebowali czekać dłużej przy bramię świętego Antoniego, lub którejkolwiek innej.