Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/527

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A jednak, jeżeli się panu jaki rozkaz niepodoba?
— Czytam podpis księcia d’Epernon i to mię pociesza.
— A pan d’Epernon?
— Pan d’Epernon czyta podpis króla i pociesza się równie jak ja.
— Masz pan słuszność — rzekł Ernauton — widzisz we mnie uniżonego sługę.
Ernauton chciał odejść, ale go Loignac zatrzymał.
— Jednakże wzbudziłeś pan we mnie pewną myśl — rzekł — dlatego powiem panu coś, czegobym innym niepowiedział, bo ci inni ani śmieją ani umieją mówić do mnie równie przyzwoicie jak pan.
Ernauton ukłonił się.
— Panie — mówił Loignac, przybliżywszy się do młodzieńca — dzisiaj wieczorem może się przytrafić coś ważnego. Nie spuszczaj go z oka, i idź za nim wszędzie, gdziekolwiek się uda, po wyjściu z Luwru.
— Daruj pan, ale zdaje mi się, że to by oznaczało, iż kogoś na oku mieć potrzeba.
— Tak pan sądzisz? — zimno odparł Loignac — być może, ale czekaj pan.
Tu wyjął z zanadrza papier, który podał