Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/504

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zy — z ponurym uśmiechem rzekł Sainte-Maline — a z jedenastu przeciwników moich, dwóch legło na placu. Zapewne pan wiesz o tem?
— Ja zaś nigdy się jeszcze nie bilem — odpowiedział Ernauton — bom nigdy nie miał ku temu sposobności, teraźniejsza zaś podoba mi się i nastręcza wtedy właśnie, gdy ja jej niewywołałem, a zatem chwytam ją chciwie i czekam na pana.
— Panie — powiedział Sainte-Maline wstrząsając głową — jesteśmy współziomkowie, służymy królowi, a zatem niekłóćmy się; uważam pana za człowieka zacnego i nawet podałbym panu rękę, gdyby to nie było dla mnie prawie niepodobieństwem. Cóż pan żądasz więcej? Oto przedstawiam się panu takim jakim jestem, z sercem aż do głębi zranionem, ale to nie moja wina. Jestem zazdrosny, cóż więc mam począć? natura w złym dniu mię stworzyła. Pan de Chalabre, pan de Monterabeu, albo pan de Picorney nigdyby mię nierozgniewali, lecz pańska wyższość dręczy mię okrutnie. A więc pociesz się pan, że zazdrość moja szkodzić panu nie może, i że z wielkim żalem moim zachowujesz pan całą zasługę swoję. Tak więc pozostaniemy tak jak jesteśmy, wszak prawda? ja niezawodnie zbyt wiele cierpieć