Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chicot pożerał wzrokiem to widowisko i liczył wszystkie pchnięcia.
Skoro nastąpiła pierwsza przerwa — rzekł:
— Jakób tuszował sześć razy, brat Boromeusz dziewięć; to bardzo pięknie dla ucznia, ale nie dosyć dla nauczyciela.
Niepostrzeżona przez nikogo, wyjąwszy przez Chicota błyskawica, przebiegła po oczach Boromeusza i wykryła nowy zarys jego charakteru.
— Dumny — pomyślał Chicot — to dobrze.
— Panie — odparł Boromeusz z wielką trudnością zdobywszy się na łagodność głosu, robienie bronią jest to rzecz dla każdego, a mianowicie dla nas biednych zakonników, bardzo trudna.
— Jednak — powiedział Chicot — aby jak najmocniej dokuczyć Boromeuszowi, mistrz powinien mieć przynajmniej połowę korzyści nad uczniem.
— A! panie Briquet — rzekł Boromeusz blednąc i przygryzając usta, zbyt pan jesteś absolutny w zdaniach swoich.
— Zły — pomyślał Chicot — to dobrze, są to dwa grzechy śmiertelne; mówią, że jeden wystarcza na zgubę człowieka. No, niebędę miał trudności.