Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głos o takich — rzeczach rozmawiać, kochany sąsiedzie.
— Czekaj pan, zejdę na dół — odpowiedział nieznajomy.
W rzeczy samej Chicot zobaczył, że znikł a zbliżywszy się tymczasem do mieszkania, usłyszał kroki, poczem otworzyły się drzwi i obaj stanęli z sobą oko w oko.
Tym razem, służący zupełnie twarz swoję ukrył w kapturze.
— Bardzo chłodny poranek — rzekł dla usprawiedliwienia tej ostrożności tajemniczej.
— Prawda sąsiedzie, północny wiatr wieje — odparł Chicot, udając że nie patrzy na nieznajomego i tem samem umniejszając mu kłopotu.
— Słucham tedy pana.
— Otóż wyjeżdżam — powtórzył Chicot.
— Miałem już zaszczyt słyszeć o tem z ust pańskich.
— Pamiętam; ale wyjeżdżając zostawiam w domu pieniądze.
— To źle, panie, to źle, lepiej zabierz je pan z sobą.
— O nie, człowiek cięższy, i nie tak śmiały, skoro zarazem stara się ocalić swój worek i życie. Zostawiam zatem pieniądze, wszakże tak dobrze