Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, no, nie krzycz tak głośno.
— O! ja się nie boję — mówił Samuel podnosząc głos. Nie prowadzę zakazanego handlu i ukrywać się nie potrzebuję.
— Słuchaj-no, bierz dziesięć talarów i bądź cicho.
— Dziesięć talarów?.. powtarzam ci, że same złoto więcej warte; a! chcesz umykać?
— Aleź nie; co za zawzięta sztuka!
— A!.. jeżeli będziesz umykał, to na straż zawołam!
To mówiąc Samuel tak dalece głos podniósł, iż prawie na jedno wyszłoby istotne spełnienie groźby jego.
Ten hałas sprawił, że na balkonie domu, pod którym handel miał miejsce, otworzyło się okno a kupiec z trwogą, to usłyszał.
— No, no — rzekł — widzę, że muszę uczynić jak chcesz; masz piętnaćcie talarów i ruszaj z Bogiem.
— Tak to co innego — odparł Samuel chowając pieniądze do kieszeni.
— Chwała Bogu żeśmy skończyli.
— Ale te piętnaście talarów to dla mojego pana — mówił znowu Samuel — a i mnie przecież coś się należy.
Kupiec spojrzał w koło siebie i do połowy