Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W całej sali powstał szmer potakujący; jednak ponieważ każdy wiedział o tem tylko co go dotyczyło, niewiedząc bynajmniej, że sąsiad jego przybył powodowany tą samą przyczyną, wszyscy więc spojrzeli po sobie zdziwieni.
— Dobrze, dobrze — mówił dalej Loignac, później będziecie się sobie przypatrywać moi panowie. Bądźcie spokojni., jeszcze się poznacie. Przybyliście więc aby być posłusznymi temu człowiekowi, czy tak?
— Tak jest, tak zawołali czterdziestu pięciu.
— Na początek zatem — rzekł znowu Loignac — wyjdziecie z tej oberży jak najciszej i udacie się do przeznaczonego wam mieszkania.
— Nam wszystkim? — spytał Sainte-Maline.
— Wszystkim.
— Wszyscy jesteśmy powołani, wszyscy tutaj jesteśmy równi — mówił Perducas, który niemogąc się utrzymać na nogach, dla znalezienia środka ciężkości, musiał objąć Chalabra za szyję.
— Tak jest, wszyscyśmy równi — odparł Loignac — lecz w obec woli pana...
— O! ho! panie — rzekł zarumieniony Carmainges — przepraszam, ale nie powiedziano mi, że pan d’Epernon nazywać się będzie moim panem...