Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A! prawda.
— Dziwuj się więc jednej tylko rzeczy, — to jest, że masz tylko czterdziestu gaskończyków, kiedy ich powinieneś mieć czterdziestu pięciu.
Około piątej przybyło pięciu brakujących gaskończyków; przez całą godzinę słyszano same tylko „sandioux”, „wordioux”, „cap de Bious”, i tak hałaśliwe wynurzanie radości, iż małżonkowie Fournichon mniemali, że cale Saintonge, Poitou, Aunis i Langwedocja, zalały główną ich salę...
Niektórzy znali się, i tak: Eustachy Miradoux uściskał młodzieńca z dwoma służącymi i przedstawił mu Lardille, Militora i Scypiona.
— Jakiż traf sprowadza cię do Paryża? — spytał tenże.
— A ciebie, kochany Sainte-Maline?
— Ja przystałem do wojska, a ty?...
— Ja przybyłem tu w interesie majątkowym...
— A! a!.. zawsze więc włóczysz za sobą twoję starą Lardille?
— Chciała mi towarzyszyć.
— Niemogłżeś wyjechać potajemnie, zamiast zwalić sobie na kark całą rodzinę?
— Niepodobna, moja żona sama odpieczętowała list prokuratora.