i z twarzy na ziemię, rozjątrzył Boromeusza; tracąc przytomność, rzucił się na nieprzyjaciela tak blisko, jak na to stół pozwalał.
— Przeklęte bydlę — mówił Chicot — przekonaj się jak jesteś pijany, kiedy z jednego końca stołu na drugi dostać nie możesz, moja zaś ręka o sześć cali dłuższa od twojej i miecz zatem dłuższy od twego, przekonaj się...
I Chieot z szybkością błyskawicy wyciągnął rękę i ukłół w czoło Boromeusza.
Boromeusz krzyknął więcej z gniewu jak z bólu, że zaś był junak niepospolity, natarł zapalczywie.
Chicot po drugiej stronie stołu, wziął krzesło i usiadł spokojnie.
— Mój Boże! jak ci wojacy są głupi!... — rzekł wznosząc ramiona, powiadają, że umieją bronią robić, a każdy mieszczanin, gdyby tylko chciał, mógłby ich zabijać jak muchy! Dalej, bo mnie widzę chcesz oślepić. A! kochanku, na stół włazisz, tego tylko brakowało. Ostrożnie, bo straszne są pchnięcia z dołu, a dla przekonania, nadzieję cię jak królika.
I ukłół go w brzuch jak pierwej w czoło.
Boromeusz ryknął wściekle i ze stołu zeskoczył.
— Dobrze — rzekł Chieot — teraz jeste-
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1268
Wygląd
Ta strona została przepisana.