Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A!... — westchnął król i słabnąc pad! na krzesło. A Joyeuse?
— Najjaśniejszy panie, mój brat dokazując cudów waleczności i osłaniając odwrót, zebrał nieco ludzi uszłych z ogólnej klęski i utworzywszy z nich armię, przeprowadził księcia Andegaweńskiego.
— Klęska!... — mówił król cicho.
Następnie, nagle, błyskawica zaświeciła w jego spojrzeniu i zawołał:
— Zatem flamandczycy zupełnie dla mego brata straceni?
— Zupełnie Najjaśniejszy panie.
— Bez powrotu?
— Tak sądzę.
Czoło króla stopniowo się rozjaśniało, jakby pod wpływem myśli wewnętrznej.
— Biedny Franciszek — rzekł z uśmiecham — nie ma szczęścia do koron: Nawarska wymknęła mu się, wyciągał rękę po Angielską, ale jej dostać nie mógł, kusił się o Batawię i upadł. Załóżmy się, że on nigdy królem nie będzie, pomimo największych chęci.
— Zawsze tak bywa, kiedy kto czego zanadto pragnie, uroczyście odezwał się Chicot.
— A wielu jeńców?... — zapytał król.
— Blisko dwa tysiące.